Ten post będzie o turkusowym baranie, czyli nastąpi pierwszy etap wspomnień z okresu mojej nieobecności tutaj :-)
Pojawił się u mnie pod koniec lata.... Zabarwiłam czesankę z merynosa i jedwabiu (pół na pół) na takie bardzo letnie kolorki.
Uprzędłam z tego przemiłego w dotyku cuda nitkę, do której nie tylko ja zapałałam miłością od pierwszego wejrzenia ;-)
Szczerze powiedziawszy, to z czasem zrobiło się to nieco nużące... Nie za bardzo lubię robić dużo czegokolwiek.... Jednak patrząc tak na kolory, które uwielbiam i zapełniając kolejne szpule, przepuszczaną przez moje palce nitką, pychol sam się uśmiechał :-)
Na razie to tyle.... Niebawem o bardziej szalonych wybrykach mych osobistych z wykorzystaniem kołowrotka :-)
Witajcie raz jeszcze po długiej przerwie i do miłego niebawem :D
Po prostu świetny :)
OdpowiedzUsuń